sobota, 14 stycznia 2012

Sex, drugs and tulipany – witamy w Amsterdamie cz. I

Mimo tego, że Erasmus dobiegł końca, pozostały wspomnienia. Do podróży bliższych i dalszych będę wracać, żeby je zapamiętać jeszcze dłużej. Na rozgrzewkę wycieczka do Amsterdamu i trochę wrażeń z miasta.



Amsterdam: Plan miasta.
Zaczynam od stolicy Holandii, bo to cel jednej z najkrótszych wycieczek, na jakich byłam. 19.07.2011 zebraliśmy się dość spontanicznie w cztery osoby, wypożyczyliśmy samochód i w drogę! 

Z Dortmundu do Amsterdamu jest około 250 km, które bez błądzenia można pokonać w niespełna trzy godziny. Nam, jak można się domyślić, podróż ta zajęła trochę więcej czasu, (głównie z powodu braku mapy i przez chorobę dnia wczorajszego moich niektórych towarzyszy :) ), co jednak w odpowiednim towarzystwie nie stanowiło żadnego problemu :)

Miasto zachwyciło mnie od samego początku. Wszystkiego w nim dużo - ludzi, wody, łódek, rowerów... Swoją drogą, podobno w Amsterdamie jest więcej rowerów niż mieszkańców - w co jestem w stanie uwierzyć, bo jest ich naprawdę mnóstwo. Miasto pozwala się odczuć wszystkimi zmysłami: jest nie tylko żywe i gwarne, ale także bardzo kolorowe, a w powietrzu co jakiś czas można wyczuć zapach marihuany.

"Witaj Kasiu w Amsterdamie"

Pościskane kamienice charakterystyczne dla miasta.
Zaraz po wyjściu z samochodu zniecierpliwiona zaczęłam oglądać okolicę. Nogi już zdrętwiały od jazdy, a od zabawy z parkomatem byli inni. Zdążyłam się przyjrzeć kanałowi i łódkom zaparkowanym po obu stronach. Właściwie krajobraz wyglądał mniej więcej tak: środkiem płynęła woda, nad którą co około 200 m. był mostek. Wszystko było symetryczne: po obu stronach kanału były zacumowane łódki, wyżej, na ulicy stał jeden rząd zaparkowanych aut, dalej była jednokierunkowa uliczka, a zaraz przy niej stwarzające wrażenie ściśniętych kamienice.

Tym, co się wyróżniało, było to coś:
(Tu zagadka: do czego to może służyć?)



Nie byłabym sobą, gdybym nie podeszła bliżej, żeby lepiej się przyjrzeć. Do głowy przychodziły mi różne pomysły - początkowo myślałam, że to coś w stylu przystanku autobusowego albo może przystanku dla barek (znajdowało się nad kanałem). Kształt ślimaka zaintrygował mnie bardziej, dlatego oczywiście musiałam wejść do środka. Rozkładu żadnego nie było ;),  zadaszenia też nie (opcja "przeczekalni" na wypadek deszczu odpadła), pozostała więc myśl, że może to służy jako wiatrochron lub coś w tym stylu. Zwróciłam uwagę na mokrą podłogę, ale zignorowałam ją z powodu bliskości wody. "A może akurat coś chlusnęło?" W sumie zgadza się, "coś" chlusnęło... Miejsce to okazało się toaletą dla panów.

Takie publiczne toalety dla mężczyzn (bo pani choćby chciała, to nie przykucnie tam schowana) można łatwo znaleźć w mieście. Co mają robić kobiety? Chyba pozostaje im szukać restauracji. Ja do żadnej więcej nie wchodziłam - moja ciekawość pod tym względem została zaspokojona całkowicie, kiedy miałam okazję na żywo obserwować sikającego kolegę. :)


Amsterdam XXX - nie tylko dla dorosłych

XXX
Kolejną rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, były widoczne tu  trzy iksy ułożone pionowo lub poziomo. Pierwsze skojarzenia związane z rozpustą wcale nie były trafne. Okazało się, że ów "X" to krzyż św. Andrzeja, który jest symbolem Amsterdamu (krzyż, nie św. Andrzej, gdyż patronem miasta jest św. Mikołaj :) ) Znak ten powtórzony trzykrotnie znajduje się w fladze (w układzie poziomym) i w herbie (trzy krzyże w pionie). Liczba powtórzeń znaku prawdopodobnie odnosi się do trzech plag, jakie nawiedziły Amsterdam (powódź, pożar, dżuma), choć informacje te nie są potwierdzone historycznie.

Ustalonemu przed ponad pięciuset laty symbolowi miasta nadaje się dzisiaj nieoficjalnie drugie znaczenie (które nierzadko okazuje się być pierwszym skojarzeniem), sugeruje się mianowicie związek z seksturystyką, z której między innymi słynie Amsterdam.

Tak a propos seksu, czyli Dzielnica Czerwonych Latarni


Jeden z domów uciechy.
O wrażeniach z tej części miasta nie mam zbyt wiele do powiedzenia, bo byliśmy tam jedynie w ciągu dnia, a miejsce to zaczyna żyć pełnią życia dopiero po zmroku. 

Robienie zdjęć, czy filmów w tym miejscu nie jest rzeczą łatwą, bo panie, pracujące w przydrożnych budynkach nie życzą sobie tego i są bardzo niemiłe, gdy kogoś przyłapią, ale zakazany owoc kusi najbardziej :)


Oprócz domów publicznych, dzielnica pełna jest różnego rodzaju sex-shopów, klubów erotycznych i innych podobnych źródeł uciechy - to było do przewidzenia. Zdziwiona byłam widokiem małych dzieci, które z rodzicami przechadzały się, podziwiając widoki, które nawet w telewizji opatrzone są znakiem: "18+".

Warsztat pracy dla najstarszego zawodu świata.
Prostytucja na ulicy jest zabroniona, dlatego wszystkie (wszyscy?) "sex-workers" (z ang: seks-pracownice/pracownicy?), mają swoje miejsca pracy w przytulnych pokoikach na witrynach budynków. Chętni klienci, z tego, co zauważyłam, znajdują się cały czas.

Początek procesu zarabiania wygląda tak: pani w bieliźnie siedzi/stoi w oknie i zaczepia mężczyzn pukając w szybę, machając, mrugając - robiąc, co tylko się da. Im lepsza reklama, tym lepszy zarobek. Zachęcony pan, wchodzi do środka, po czym  zostają opuszczone kotary. Co tam się dalej dzieje, ja nie wiem :)

Przysmaki z coffee shopu


To kolejna rzecz, z którą kojarzy się Amsterdam. Statystyki pokazują, że prawie 25% turystów w tym mieście (których jest 4,63 mln rocznie [źródło: Wikipedia ]) odwiedza coffee shopy. A jest w czym wybierać, bo w samym Amsterdamie znajduje się ich 220 (na około 750 w całej Holandii), z czego większość jest rozlokowana w Dzielnicy Czerwonych Latarni. Interes musi się opłacać, bo trzeba przyznać, że w większości lokali panował dosyć spory tłok.


Turystyka narkotykowa jest uważana, za na tyle niebezpieczne zjawisko, że władze postanowiły zradykalizować przepisy. Nie wolno palić marihuany w miejscach publicznych - jedynie w coffee shopach (teoretycznie, bo w praktyce zapach zioła daje się wyczuć co jakiś czas). Zabroniono już sprzedawania większości grzybów halucynogennych, a także zaostrzono limity na marihuanę - nawet ta w wielkich ilościach jest niedozwolona. Co więcej, stopniowo planuje się zabronić sprzedaży używek obcokrajowcom. Pierwsze miasta w Holandii już wprowadziły ten zakaz - teraz czekamy na rezultaty tych działań.

c.d.n.

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Dodaj swoje trzy grosze...