Mimo tego, że Erasmus dobiegł końca, pozostały wspomnienia. Do podróży bliższych i dalszych będę wracać, żeby je zapamiętać jeszcze dłużej. Na rozgrzewkę wycieczka do Amsterdamu i trochę wrażeń z miasta.
Amsterdam: Plan miasta. |
Zaczynam od stolicy Holandii, bo to cel jednej z najkrótszych wycieczek, na jakich byłam. 19.07.2011 zebraliśmy się dość spontanicznie w cztery osoby, wypożyczyliśmy samochód i w drogę!
Z Dortmundu do Amsterdamu jest około 250 km, które bez błądzenia można pokonać w niespełna trzy godziny. Nam, jak można się domyślić, podróż ta zajęła trochę więcej czasu, (głównie z powodu braku mapy i przez chorobę dnia wczorajszego moich niektórych towarzyszy :) ), co jednak w odpowiednim towarzystwie nie stanowiło żadnego problemu :)
Miasto zachwyciło mnie od samego początku. Wszystkiego w nim dużo - ludzi, wody, łódek, rowerów... Swoją drogą, podobno w Amsterdamie jest więcej rowerów niż mieszkańców - w co jestem w stanie uwierzyć, bo jest ich naprawdę mnóstwo. Miasto pozwala się odczuć wszystkimi zmysłami: jest nie tylko żywe i gwarne, ale także bardzo kolorowe, a w powietrzu co jakiś czas można wyczuć zapach marihuany.
"Witaj Kasiu w Amsterdamie"
Zaraz po wyjściu z samochodu zniecierpliwiona zaczęłam oglądać okolicę. Nogi już zdrętwiały od jazdy, a od zabawy z parkomatem byli inni. Zdążyłam się przyjrzeć kanałowi i łódkom zaparkowanym po obu stronach. Właściwie krajobraz wyglądał mniej więcej tak: środkiem płynęła woda, nad którą co około 200 m. był mostek. Wszystko było symetryczne: po obu stronach kanału były zacumowane łódki, wyżej, na ulicy stał jeden rząd zaparkowanych aut, dalej była jednokierunkowa uliczka, a zaraz przy niej stwarzające wrażenie ściśniętych kamienice.
Tym, co się wyróżniało, było to coś:
(Tu zagadka: do czego to może służyć?)
"Witaj Kasiu w Amsterdamie"
Pościskane kamienice charakterystyczne dla miasta. |
Tym, co się wyróżniało, było to coś:
(Tu zagadka: do czego to może służyć?)
Nie byłabym sobą, gdybym nie podeszła bliżej, żeby lepiej się przyjrzeć. Do głowy przychodziły mi różne pomysły - początkowo myślałam, że to coś w stylu przystanku autobusowego albo może przystanku dla barek (znajdowało się nad kanałem). Kształt ślimaka zaintrygował mnie bardziej, dlatego oczywiście musiałam wejść do środka. Rozkładu żadnego nie było ;), zadaszenia też nie (opcja "przeczekalni" na wypadek deszczu odpadła), pozostała więc myśl, że może to służy jako wiatrochron lub coś w tym stylu. Zwróciłam uwagę na mokrą podłogę, ale zignorowałam ją z powodu bliskości wody. "A może akurat coś chlusnęło?" W sumie zgadza się, "coś" chlusnęło... Miejsce to okazało się toaletą dla panów.
Takie publiczne toalety dla mężczyzn (bo pani choćby chciała, to nie przykucnie tam schowana) można łatwo znaleźć w mieście. Co mają robić kobiety? Chyba pozostaje im szukać restauracji. Ja do żadnej więcej nie wchodziłam - moja ciekawość pod tym względem została zaspokojona całkowicie, kiedy miałam okazję na żywo obserwować sikającego kolegę. :)
Amsterdam XXX - nie tylko dla dorosłych
XXX |
Ustalonemu przed ponad pięciuset laty symbolowi miasta nadaje się dzisiaj nieoficjalnie drugie znaczenie (które nierzadko okazuje się być pierwszym skojarzeniem), sugeruje się mianowicie związek z seksturystyką, z której między innymi słynie Amsterdam.
Tak a propos seksu, czyli Dzielnica Czerwonych Latarni
Jeden z domów uciechy. |
O wrażeniach z tej części miasta nie mam zbyt wiele do powiedzenia, bo byliśmy tam jedynie w ciągu dnia, a miejsce to zaczyna żyć pełnią życia dopiero po zmroku.
Robienie zdjęć, czy filmów w tym miejscu nie jest rzeczą łatwą, bo panie, pracujące w przydrożnych budynkach nie życzą sobie tego i są bardzo niemiłe, gdy kogoś przyłapią, ale zakazany owoc kusi najbardziej :)
Oprócz domów publicznych, dzielnica pełna jest różnego rodzaju sex-shopów, klubów erotycznych i innych podobnych źródeł uciechy - to było do przewidzenia. Zdziwiona byłam widokiem małych dzieci, które z rodzicami przechadzały się, podziwiając widoki, które nawet w telewizji opatrzone są znakiem: "18+".
Warsztat pracy dla najstarszego zawodu świata. |
Początek procesu zarabiania wygląda tak: pani w bieliźnie siedzi/stoi w oknie i zaczepia mężczyzn pukając w szybę, machając, mrugając - robiąc, co tylko się da. Im lepsza reklama, tym lepszy zarobek. Zachęcony pan, wchodzi do środka, po czym zostają opuszczone kotary. Co tam się dalej dzieje, ja nie wiem :)
Przysmaki z coffee shopu
To kolejna rzecz, z którą kojarzy się Amsterdam. Statystyki pokazują, że prawie 25% turystów w tym mieście (których jest 4,63 mln rocznie [źródło: Wikipedia ]) odwiedza coffee shopy. A jest w czym wybierać, bo w samym Amsterdamie znajduje się ich 220 (na około 750 w całej Holandii), z czego większość jest rozlokowana w Dzielnicy Czerwonych Latarni. Interes musi się opłacać, bo trzeba przyznać, że w większości lokali panował dosyć spory tłok.
Turystyka narkotykowa jest uważana, za na tyle niebezpieczne zjawisko, że władze postanowiły zradykalizować przepisy. Nie wolno palić marihuany w miejscach publicznych - jedynie w coffee shopach (teoretycznie, bo w praktyce zapach zioła daje się wyczuć co jakiś czas). Zabroniono już sprzedawania większości grzybów halucynogennych, a także zaostrzono limity na marihuanę - nawet ta w wielkich ilościach jest niedozwolona. Co więcej, stopniowo planuje się zabronić sprzedaży używek obcokrajowcom. Pierwsze miasta w Holandii już wprowadziły ten zakaz - teraz czekamy na rezultaty tych działań.
c.d.n.
0 komentarze :
Prześlij komentarz
Dodaj swoje trzy grosze...