H-BLOCKX to zespół, który grał w Dortmundzie podczas świętowania tytułu Mistrza Niemiec Borussi Dortmund. Podczas przesłuchiwania zespołów, które miały tam występować natknęłam się właśnie na ten kawałek, który uwielbiam! Wideo i muzyka przypomina mi wielkie juwenalia, które niestety w tym roku mnie ominą. Bardzo trudno mi się z tym pogodzić, więc szukam dostępnych tutaj ekwiwalentów. Oto kolejny weekend za mną i jego efekty...
Düsseldorf, 14.05.2011
Konkurs piosenki europejskiej odbywał się w tym roku po sąsiedzku, bo jedyne 70 km. Düsseldorf jest magicznym miastem (i jest nie tylko moja opinia). Naprawdę warto spędzić 1,5h w pociągu (co w odpowiednim towarzystwie jest wielką przyjemnością :) ). A przy takiej okazji to ono żyje dwukrotnie intensywniej. Ludzie z flagami, gadżetami i w barwach krajów, które wspierają. Na ulicach kolorowo i głośno. Odnaleźliśmy telebim i obserwowaliśmy. (O tym, co było w telewizji i jak było opowiedzieć nie mogę, bo z powodu hałasu prawie nic nie słyszeliśmy :) ) Trochę potańczyliśmy i wróciliśmy do domu, bo zaczęło padać. Eurowizja nic mnie nie obchodzi (dowiedziałam się o tym, że jest 2 dni wcześniej), polska piosenka z półfinału nie przypadła mi do gustu ani trochę, organizacja na miejscu była taka sobie (ludzie pijani, po występie Leny - niemieckiej wokalistki - spora część rozpierzchła się do domów), ale byliśmy razem - a to nadrabia wszystko.
Dworzec w Düsseldorfie |
I jeszcze taka refleksja się nasunęła: aż trudno wyobrazić sobie, jak wyglądają organizatorzy tak wielkiej, międzynarodowej imprezy. To musi być mnóstwo nieprzespanych nocy i porządnie nadszarpane nerwy ze stresu. Po wszystkim należy się miesiąc urlopu i duży szacunek. Może kiedyś i ja zasłużę :)
Dortmund, 15.05.2011
Fani BVB Borussia Dortmund nadal się cieszą ze zwycięstwa. Z okazji zdobycia tytułu, miasto zorganizowało dwudniowe świętowanie - wczoraj mecz i impreza na stadionie, dzisiaj - przejazd mistrzów ulicami miasta i koncerty. I mnóstwo ludzi! (podobno ponad 400 000)
Od dwóch tygodni krajobraz tutaj jest nieco zmieniony - pojawiły się plakaty i transparenty, z napisami: "Danke, Jungs!" ("Dzięki, chłopaki!"), przybyło sklepów i straganików z żółto-czarnymi gadżetami, nawet w U-bahnach (tramwajach) pojawiły się naklejki: "My dziękujemy". Miasto (a raczej marketingowcy, spece od PR i reklamy) wykorzystują bardzo dobrze tą sytuację. Np. przed salonem Opla, który znajduje się naprzeciwko dojścia do stadionu, stoją nowe samochody (marki oczywiście nie znam, ale mogę powiedzieć, że są czarne :) ) z wyrazami, które łącznie tworzą zdanie: "My jesteśmy najmłodszymi mistrzami".
Zastanawiam się, czy to prawdziwa miłość do drużyny (o czym zapewniają transparenty: "Echte Liebe"), czy alkohol (a może jedno i drugie?), ale ludzie nadal skakali i śpiewali. Spotkaliśmy nawet policjanta, który przez megafon z samochodu intonował piosenki. Atmosfera pozytywna, choć niektórzy mieli mocno "w czubie". Właściwie to gdyby nie fakt, że działo się to na zamkniętej ulicy a nie na trawie, i że średnia wiekowa była nieco wyższa, to można by było pomylić tą imprezę z juwenaliami :) Panowie sikali pod każdym z możliwych krzaków, piwo lało się strumieniami, ludzie tańczyli pogo. I wszyscy są przyjaciółmi.
Z ciekawostek niekoniecznie kulturalnych, ciekawym widokiem był "ogródek" z pisuarami przenośnymi. Ogród - bo urządzenie wygląda trochę jak kwiat, który dzielnie podlewają panowie. :)
Po imprezie pod stadionem dokończyć można było w centrum. Potem do domu - spać i na nowo do pracy. Tak też i ja kończę. Dobranoc.
0 komentarze :
Prześlij komentarz
Dodaj swoje trzy grosze...